viernes, 23 de enero de 2015

Na skraju trzech państw.

W Puerto Iguazu zatrzymałam się na couchsurfingu w mieszkaniu Sary, dynamicznej 30latki prowadzącej własną firmę marketingową. Iguazu to malutka mieścinka, której całe centrum zajmują restaurację i sklepy dla turystów. W styczniu Iguazu jest nieprawdopodobnie gorące, jest po prostu nie do wytrzymania. Przejście 15 minutowej drogi z dworca do mieszkania Sary z ciężkim plecakiem okazało się przeżyciem ekstremalnym. Myślę, że temperatura odczuwalna sięga około 45 stopni, a do tego dochodzi przytłaczająca wilgoć. Biedna Sara nienawidzi gorąca! Nienajlepsze więc to dla niej miejsce do życia. 
W Iguazu poza wodospadami nie ma zbyt wiele do zobaczenia, a nawet jakby było to i tak bym się nie wybrała, bo jakąkolwiek przyjemność odbiera upał. W miejscowości jest dużo indian Guarani, pierwotnych mieszkańców tych rejonów. W Iguazu rozczochrane, brązwoskóre dzieciaki głównie żebrzą lub sprzedają na ulicy figurki tukanów i pancerników. Największe skupisko Guarani jest w Paragwaju i tam też guarani jest obok hiszpańskiego drugim językiem oficjalnym.
Na skraju miasteczka stykają się ze sobą dwie wielkie rzeki- Parana i Iguazu, o zupelnie innych kolorach, co daje ciekawy efekt, a także stykają się 3 granice- argentyńska, brazylijska i paragwajska. Ten punkt to punkt obwiązkowy wycieczek na obowiązkową fotkę. Ja oczywiście też kogoś poprosiłam, żeby mi zrobił.


Widok na łączące się rzeki Parana i Iguazu.


Spotkanie trzech granic.



Dzieci na głównym placu Puerto Iguazu.


No hay comentarios:

Publicar un comentario