jueves, 28 de enero de 2016

Karnawał dla początkujących.


O co właściwie chodzi z tym brazylijskim karnawałem?

W Rio wygląda to tak.

Niemal każda dzielnica (i favela- tam są te najsłynniejsze, Mangueira, Salgueiro) ma swoją szkołę samby,  tzw bloco lub bandę. Bloco może być wielkie, zlożone z  kilku tysięcy ludzi, albo malutkie, z kilkunastu osób. Blocos grają i tańczą sambę, ale często też inne gatunki muzyczne, głównie brazylijskie, tak jak muzyka z północy Brazylii, forro, maracatu, samba reggae, albo rock, albo cokolwiek. W Rio jest ich kilkaset.
Przygotowania do karnawału zaczynają się zwykle pół roku wcześniej, w każdym tygodniu odbywają się próby- ensaios. W ostatnich dwóch tygodniach są to próby generalne przed karnawałowym występem, na który przychodzi publiczność i wielu turystów- są za darmo. Jedyna różnica między tą próbą i karnawałem jest brak kostiumów. Kostium jest ważnym elementem karnawału i nazywa się po portugalsku fantasia- wymawiane fantazija. 

Największe i najważniejsze blocos podzielone są na 3 ligi. Pierwsza liga gra na Sambodromie. Sambodrom, ogromne betonowe  trybuny z miejscem na defiladę  o długości 1700 metrów, które mieszczą 90.000 widzów.  Przemarsz szkoły samby to nie tylko muzyka, ale cały spektakl, mający swoją myśl przewodnią, dopasowane kostiumy i piosenki i wielkie, zdobione platformy na samochodach, zwane carros alegoricos.  Na carro alegorico znajduje się też Porta Bandeira- tancerka z banderą szkoły samby. Każda szkołą paraduje około 90 minut, a sędziowie oceniają różne aspekty występu- m.in. występ baterii- zespołu perkusyjnego utrzymującego rytm, harmonię, passistas- czyli maszerujących tancerzy. Każda grupa passistas jest prowadzona przez pastora- tancerkę  dającą przykład. Oceniania jest też tzw evolucao występu, czyli jego jakość artystyczną, pomysłowość, spontaniczność. W karnawale przemarsze szkół samby na Sambodromie trwają przez całą noc, aż do samego rana.

Ostatnie ensaio przed karnawałem na Sambodromie. Defiluje bloco Unidos de Tijuca.


Druga liga szkół samby paraduje na Avenida Rio Branco  w centrum miasta, zamkniętej na 4 dni dla ruchu samochodowego a  trzecia na Aveida 28 de Setembro blisko stadionu Maracana.

Poza tymi oficjalnymi obchodami karnawał świętuje się na ulicach i w dzielnicach. To ta bardziej popularna, tradycyjna część karnawału. Każda dzielnica ma swój bloco, który rozpoczyna występ wczesnym popołudniem i maszeruje ulicami zbierając po drodze rzesze widzów.

Karnawał trwa 4 dni, w ciągu tych czterech dni Brazylia staje i niemożliwe jest załatwienie czegokolwiek. Właściwie niemożliwe jest załatwienie czegokolwiek w okresie 2 tygodni przed i tygodnia po karnawale.


Trzeba podkreślić tutaj, że karnawał świętuje się w środkowej i północnej Brazylii, od Rio na południe jego popularność się zmniejsza, w stanach takich jak Parana, Santa Catarina czy Rio Grande do Sul praktycznie się go nie obchodzi, a wręcz większość osób twierdzi, ze go nie lubi i miałoby ochoty uczestniczyć. Muita bagunca mówią o nim- wielki bałagan. I to określenie nie odnosi się tylko do bał
aganu w sensie niemiłosiernie zaśmieconych ulic, ale także straszliwych tłumów, kradzieży, pijaństwa i generalnej rozwiązłości, jakie są też częścią karnawału. To czas w ciągu roku kiedy zapomina się o nienajweselszej codzienności, o biedzie, przemocy i problemach z jakimi Brazylijczycy borykają się każdego dnia. I w tym zapominaniu Brazylijczycy idą na całość i z fantazją.
I kilka fimików. Pierwszy to uliczny bloco Ceu na Terra (Niebo na Ziemi) z dzielnicy Santa Teresa


A te to już Sambodrom. Szkoła samby Beija-Flor (Koliber), która zazwyczaj wygrywa.







jueves, 21 de enero de 2016

Plemię Carioca.

Carioca. Tak nazywa się mieszkańców miasta. To jak Wrocław- Wrocławianin, Sao Paulo- Paulista, no i Rio de Janeiro- Carioca. Hmm- trochę niepodobne.
Nazwa wzięła się od rzeki, która kiedyś dawno służyła mieszkańcom miasta jako źródło wody pitnej. Rio Carioca. Samo słowo Carioca ma pochodzenie indiańskie, nie do końca wyjaśnione.

Cariocas to specjalny gatunek ludzi. Mieszkający przecież w Cidade Maravilhosa- Cudownym Mieście. Według wielu najpiękniejszym na świecie.
Raczej radosny i uśmiechnięty. Kochający piłkę nożną i futbol i karnawał.
Ale też znany ze swojego jeitinho carioca. Sposób carioca. Carioca uważa, że wszystko można osiągnąć odpowiednim sposobem, nawet jeśli nie do końca uczciwym. Można wszystko jakoś obejść, uprościć, wyjść na swoje.

Carioca dba o swoje ciało. 
Przecież trzeba dobrze zaprezentować się na plaży. Tam spędza się większość życia. W lekkim tłoku i pośród krzyków defilujących bez końca sprzedawców lodów, krewetek, caipirinhii, acai, mrożonej herbaty, sukienek a nawet firanek. Ale i tak z przyjemnością.

Acai- (wym. asai) przysmak z amazońskich owoców. 



Godziny na siłowni to przecież kosztuje. Ale efekt tych starań nie najgorszy dla oka. Choć chyba bardziej niż siłownia naturalna mieszanka genów skutkuje w populacji, na którą można patrzeć się i patrzeć i patrzeć...No ja się przynajmniej patrzę i napatrzeć się nie mogę. 
Co jeden to ciekawszy okaz. Wszystkie odcienie skóry, włosów, z przewagą tych ciemniejszych oczywiście, włosy proste i gładkie jak u Indian lub bujne skręcone tam, gdzie wymieszały się czarne geny, ciemne oczy o intensywnych spojrzeniach.

Wieczorem na plaży Arpoador bije się brawo zachodzącemu słońcu, bo czy jest lepszy spektakl na tym świecie? 


Carioca to serdeczny człowiek. Spontaniczność to jego drugie imię. Carioca żyje chwilą, tu i teraz.

Kiedy Carioca spotka w metrze dawnego znajomego, przywita go z wielka radością i będzie to pretekstem do wyskoku na wspólne piwo. Ale jeśli z podobnym entuzjazmem umówią się na następny dzień to najprawdopodobniej się już nie spotkają. Chwila minęła. Wszystko uległo zmianie.
Wszyscy tu się zawsze umawiają, wymieniają telefony, obiecują spotkania a potem nic z tego nie wynika.

Rozmawiam o tym ze znajomym Cariocą, który mieszkał przez lata w Stanach, a także półtora roku w Szwajcarii, może więc porównać. Mówię mu, jak trudno mi zrozumieć to, że słowa nie mają dla tutejszych żadnej konsekwencji, nie przekładają się na rzeczywistość.
Tutaj słowo nic nie znaczy, mówi. W Niemczech, w Szwajcarii słowo to prawo.
I my sami jesteśmy tym zmęczeni, i my sami chcielibyśmy żeby to się zmieniło. Ale potem przychodzi moment, żeby wykorzystać jeitinho carioca, bo tak jest wygodnie, i przecież my tylko tak troszkę...
Znajomy był też bardzo zdziwiony, że w Szwajcarii, kiedy w niedzielę zaczęli wiercić dziury w ścianie przyszedł sąsiad zwrócić im uwagę. Powiedział, że w niedzielę się odpoczywa i trzeba szanować sąsiadów!! Tutaj podobno takie sytuacje się nie zdarzają, nikt nie dba o sąsiedzki dobrostan. 

Carioca wszędzie chodzi w klapkach. Chodzi tym niemożliwym do podrobienia niespiesznym, zrelaksowanym, lekko balansującym krokiem.




A oto postac Ze Carioca, stworzona przez Walta Disneya w czasie jego podróży do Brazylii w latach 40-tych. Papuga Ze powiela stereotyp mieszkańca Rio de Janeiro, tzw, malandro carioca- malandro tłumaczy się jako rzezimieszek, oszust, złodziej. 
Ze jest więc zawsze w dobrym humorze, uwielbia dobrą zabawę, śpiew i taniec, ale ma też skłonności do lenistwa i włóczęgostwa.




sábado, 16 de enero de 2016

Misa Conga

Niewolnicy z Ouro Preto mieli swoj wlasny kosciol. Legenda mowi, ze zostal on zbudowany przez Chico Rei, niewolnika, ktory byl zanim trafil do Brazylii byl krolem Kongo. W jakis sposob- legenda nie wyjasnia tego zbyt dokladnie, Chico zdolal wykupic sie z niewolnictwa a co wiecej zdolal zgromadzic tyle pieniedzy, ze ufundowal kosciol dla niewolnikow w Ouro Preto. Raczej watpliwe, bo jak moglby niewolnik, ktory nie zarabial w zaden sposob zarobic tyle by sie wykupic?
Nabozenstwa, ktore tam sie odbywaly byly i sa przykladem brazylijskiego synkretyzmu religijnego. Nazywane sa Misa de Congo lub Congado, na pamiatke tego wlasnie legendarnego krola.
Ponizej kilka zdjec z procesji w Swieto Festa do Reinado de Nossa Senhora do Rosario czyli Swieto Krolestwa Naszej Pani od Rozanca. Poszczegolne grupy maszerujace w procesji sa ubrane w rozne kolory, wybijaja inny rytm na bebnach i spiewaja inna piesn. Niektorzy maszerujacy ubrani sa w krolewskie szaty. Droga przemarszu udokorowana jest kolorowymi szarfami i podobiznami czarnej Matki Boskiej. Pod koniec procesji na wiernych czeka grupa, ktora wyglada jak rodzina krolewska.
























jueves, 14 de enero de 2016

Ouro Preto

Dwa słowa, które pojawiają się w głowie, gdy wspina się stromymi uliczkami Ouro Preto w stanie Minas Gerais to bogactwo i cierpienie. Bogactwo zbudowane na niewyobrażalnym cierpieniu. Setki tysięcy niewolników spędziło całe swoje życie ze zgiętymi plecami, brodząc w wodzie, z z metalową kulą przy nodze, skutych łańcuchami wydobywając w ciemnych tunelach złoto, które trafić miało na dwór portugalski. Tony złote, które wywiezione zostały z Brazylii.
Na początku XVIII wieku bandeiranci portugalscy, czyli grupy penetrujące kontynent w poszukiwaniu bogactwa i niewolników natrafiły w regionie na złoto. Szybko okazało się, że w skałach leżą ogromne złoża kruszcu, z lekką domieszką innych minerałów nadających złotu ciemniejszych barwy. Stad nazwa miasta Ouro Preto- czarne złoto. Cały region pełen jest obecnie tzw. historycznych miast, w których znajdowały się kopalnie złota i drogich kamieni- Ouro Preto, pobliska Mariana, Diamantina, Tiradentes.
Miasto rosło szybko a o jego bogactwie świadczy ilość kościołów, w samym historycznym centrum miasta, które w XVII wieku miało około 30.000 mieszkańców są 24 kościoły, oddalone od siebie czasem o 100, 200 metrów. Wszystko to działo się w okresie rozkwitającego baroku i rococo, kościoły są więc zbliżone w stylu, wszystkie to zabytki, dzieła sztuki, barokowe perełki.

Pierwsze spojrzenie na miasto po wyjściu z dworca autobusowego to więc westchnienie zachwytu. Na kilku wysokich wzgórzach białe wieże kościołów, położonych na różnych poziomach i stylowe, niskie białe budynki w kolonialnym stylu, wszystko zatopione w bujnej zieleni brazylijskiej przyrody. 
Ale im głębiej wejść w historię tych miejsc, po zwiedzeniu muzeów i dawnych kopalni złota. tym bardziej zachwyt podszyty jest  smutkiem i refleksją na temat ludzkiej natury, chciwości i okrucieństwa. To piękno, barok, sztuka okupione było litrami krwi, wiadrami potu. Niewolnictwo, które nam środkowym Europejczykom jest obcym i egzotycznym konceptem było niewyobrażalnym zjawiskiem, w  którym ludziom odebrano całkowicie człowieczeństwo, sprowadzając ich do poziomu maszyn, zwierząt. Na powierzchni więc bogaci biali, wznoszący swoje złote kościoły, swoje piękne domy pełne luksusowych przedmiotów i pod powierzchnią ludzie, których życie nie miało żadnej wartości. 

W połowie XVIII wieku Villa Rica- tak wówczas nazywało się Ouro Preto mieszkało tu 180 tys .niewolników na 30 tysięcy białych. Dlaczego, zapytał się ktoś podczas oprowadzania po kopalni, dlaczego więc taka siła niewolników nigdy się nie zbuntowała, nie próbowała zmienić swojego losu?

Okazuje się, że niewolnictwo było przemyślanym i zaplanowanym zjawiskiem. Sprowadzano niewolników z plemion mówiących innymi językami, by nie mogli się ze sobą porozumieć, często z plemion prowadzących ze sobą wojny. Proces prania mózgu zaczynał się  już w Afryce, gdzie uczono ich bezwzględnego posłuszeństwa. Każde najmniejsze nieposłuszeństwo karane było śmiercią lub okrutnymi karami fizycznymi. Niewolnicy skuci byli metalem, łańcuchami, jedni z drugimi. Na głowę zakładało im się specjalną metalową obrożę z rodzajem haków po bokach, które wbiłyby się w jego głowę gdyby tylko próbował ja przekręcić na bok. By niewolnicy mieli odpowiedni rozmiar do pracy w wąskich i niskich korytarzach kastrowało się tych większych, którzy mieścili się w nich z trudem. Przykłady okrucieństwa białych wobec niewolników można mnożyć i mnożyć.


Obecnie Ouro Preto wpisane jest na listę dziedzictwa kulturowego Unesco i przyciąga dziesiątki tysięcy turystów z całego świata.