jueves, 21 de enero de 2016

Plemię Carioca.

Carioca. Tak nazywa się mieszkańców miasta. To jak Wrocław- Wrocławianin, Sao Paulo- Paulista, no i Rio de Janeiro- Carioca. Hmm- trochę niepodobne.
Nazwa wzięła się od rzeki, która kiedyś dawno służyła mieszkańcom miasta jako źródło wody pitnej. Rio Carioca. Samo słowo Carioca ma pochodzenie indiańskie, nie do końca wyjaśnione.

Cariocas to specjalny gatunek ludzi. Mieszkający przecież w Cidade Maravilhosa- Cudownym Mieście. Według wielu najpiękniejszym na świecie.
Raczej radosny i uśmiechnięty. Kochający piłkę nożną i futbol i karnawał.
Ale też znany ze swojego jeitinho carioca. Sposób carioca. Carioca uważa, że wszystko można osiągnąć odpowiednim sposobem, nawet jeśli nie do końca uczciwym. Można wszystko jakoś obejść, uprościć, wyjść na swoje.

Carioca dba o swoje ciało. 
Przecież trzeba dobrze zaprezentować się na plaży. Tam spędza się większość życia. W lekkim tłoku i pośród krzyków defilujących bez końca sprzedawców lodów, krewetek, caipirinhii, acai, mrożonej herbaty, sukienek a nawet firanek. Ale i tak z przyjemnością.

Acai- (wym. asai) przysmak z amazońskich owoców. 



Godziny na siłowni to przecież kosztuje. Ale efekt tych starań nie najgorszy dla oka. Choć chyba bardziej niż siłownia naturalna mieszanka genów skutkuje w populacji, na którą można patrzeć się i patrzeć i patrzeć...No ja się przynajmniej patrzę i napatrzeć się nie mogę. 
Co jeden to ciekawszy okaz. Wszystkie odcienie skóry, włosów, z przewagą tych ciemniejszych oczywiście, włosy proste i gładkie jak u Indian lub bujne skręcone tam, gdzie wymieszały się czarne geny, ciemne oczy o intensywnych spojrzeniach.

Wieczorem na plaży Arpoador bije się brawo zachodzącemu słońcu, bo czy jest lepszy spektakl na tym świecie? 


Carioca to serdeczny człowiek. Spontaniczność to jego drugie imię. Carioca żyje chwilą, tu i teraz.

Kiedy Carioca spotka w metrze dawnego znajomego, przywita go z wielka radością i będzie to pretekstem do wyskoku na wspólne piwo. Ale jeśli z podobnym entuzjazmem umówią się na następny dzień to najprawdopodobniej się już nie spotkają. Chwila minęła. Wszystko uległo zmianie.
Wszyscy tu się zawsze umawiają, wymieniają telefony, obiecują spotkania a potem nic z tego nie wynika.

Rozmawiam o tym ze znajomym Cariocą, który mieszkał przez lata w Stanach, a także półtora roku w Szwajcarii, może więc porównać. Mówię mu, jak trudno mi zrozumieć to, że słowa nie mają dla tutejszych żadnej konsekwencji, nie przekładają się na rzeczywistość.
Tutaj słowo nic nie znaczy, mówi. W Niemczech, w Szwajcarii słowo to prawo.
I my sami jesteśmy tym zmęczeni, i my sami chcielibyśmy żeby to się zmieniło. Ale potem przychodzi moment, żeby wykorzystać jeitinho carioca, bo tak jest wygodnie, i przecież my tylko tak troszkę...
Znajomy był też bardzo zdziwiony, że w Szwajcarii, kiedy w niedzielę zaczęli wiercić dziury w ścianie przyszedł sąsiad zwrócić im uwagę. Powiedział, że w niedzielę się odpoczywa i trzeba szanować sąsiadów!! Tutaj podobno takie sytuacje się nie zdarzają, nikt nie dba o sąsiedzki dobrostan. 

Carioca wszędzie chodzi w klapkach. Chodzi tym niemożliwym do podrobienia niespiesznym, zrelaksowanym, lekko balansującym krokiem.




A oto postac Ze Carioca, stworzona przez Walta Disneya w czasie jego podróży do Brazylii w latach 40-tych. Papuga Ze powiela stereotyp mieszkańca Rio de Janeiro, tzw, malandro carioca- malandro tłumaczy się jako rzezimieszek, oszust, złodziej. 
Ze jest więc zawsze w dobrym humorze, uwielbia dobrą zabawę, śpiew i taniec, ale ma też skłonności do lenistwa i włóczęgostwa.




No hay comentarios:

Publicar un comentario