lunes, 5 de mayo de 2014

Carlos Keen i i opuszczone stacyjki

Stara ceglana stacja kolejowa i wysoki wiatrak studni, która nabierała wodę do parowozów. Wszystko to spowite gęstą mgłą i przesiąknięte ciszą właściwą tylko wilgotnym dniom późnej jesieni. Maj w Argentynie jest jak listopad w Polsce.


Wczoraj wybrałam się na wycieczkę szlakiem opuszczonych stacji kolejowych. Argentyna sukcesywnie likwiduje połączni kolejowe, które zawsze były najtańszym środkim lokomocji w tym rozległym kraju. Te pociągi, które pozostają są bardzo stare, zniszczone i powolne. 
Kiedy kolej dopiero raczkowała, często najpierw pojawiała się stacja a potem dopiero przybywali ludzie i budowali wieś. W niektórych miejscowościach natknąć się można nadal na małe opuszczone stacyjki. W ostatnich czasach ma miejsce pewien renesans tych kolejowych miejscowości. Budynki kolejowe zmienia się w centra kultury, te lepiej zachowane służą jako tło do sesji fotograficznych i filmów.


Jedną z bardziej popularnych jest Carlos Keen, malutka mieścinka jakies 40 km od Buenos Aires. 
Czasy jej świetności przypadly na lata 30te XX wieku. Później połączenie kolejowe zlikwidowane i Carlos Keen bardzo podupadł. Malownicza stacyjka zaczęła przyciągać turystów, a wraz z nimi zaczęto odnawiać budynki, pojawiły się restauracje i parille. Na stacji organizuje się koncerty i spektakle, wokół budynku organizuje się targ. 
Tak naprawdę oprócz stacyjki nic tu prawie nie ma. Budynki rozmieszczone są na planie prostokrąta z torem i stacją pośrodku. Tor był jak tętnica tej miejscowości. Teraz na torach pasą się konie i pałętają psy.





Z Carlos Keen wyruszamy dalej. Jadę motocyklem ze znajomym. Mgła powoli się podnosi. Jedziemy wyboistą polną drogą, wokół równina pampy, po horyzont trawa, gdzieniegdzie drzewa lub krzaki, nie widać zabudowań, nie mijają nas ani ludzie ani samochody.
Dojeżdżamy do miejscowości Ruiz, jeszcze mniejszej i spokojniejszej. Stacyjka jest bardzo czysta i ładnie utrzymana. Dwójka rowerzystów je na ławce śniadanie.



Teraz czeka nas najtrudniejszy fragment trasy. Trzeba trzymać się mocno, żeby nie spaść z motocykla. Zdziwione krowy odprowadzają nas wzrokiem kiedy pędzimy błotnistą drogą. Docieramy do Cucullu, wioseczki zagubionej w czasie i przestrzeni. Ktoś mieszka na stacji kolejowej, na sznurku suszy się pranie a na torze stoją samochody.

Stary most kolejowy na pampie.

Cucullu Główne.

Matka Boska z Lujan chroni podróżnych.


I ja motocyklowa.