martes, 28 de enero de 2014

YAGE


Wieczorem kretą górską szosą zbliżamy sie do finki, oświetlajac drogę kilku wędrujacym pieszo osobom. Wita nas taita, o szerokim uśmiechu. Na wzgorzu jest dom, na dole pod zadaszeniem pali sie ognisko, przy nim zebrało sie juz kilka osob...Niektórzy wygladaja na stalych bywalców, witają sie wylewnie z taitą. Rozbijamy nasz namiot z Nataly i siadamy przy ognisku. Wiekszość ludzi milczy w skupieniu, czekają na to co sie wydarzy. Są nawet rodziny  z dziećmi. Siedzimy długo, bo dochodzą wciaz nowe osoby, niektórzy dojeżdżają nawet z odleglego Medellin.

W końcu przed jedenastą w nocy rozpoczyna sie ceremonia. Najpierw przemawia taita, mówi o dobroczynnym dzialaniu yage i o dbaniu do planetę, pachamamę. Potem zaprasza do do picia, najpierw meżczyzn, potem kobiety, jak każe tradycja. W kolejce jedna z dziewczyn dzieli swoimi wrażeniami, mówi o tym jak zawsze dręczyły ja wiedźmy, i kiedyś w jednym z widzeń również do niej przyszly. Dziewczyna jest z Putumajo, w Amazonii, gdzie wiedźmy najwyraźniej są naturalną częścią rzeczywistości. Brala udzial w ceremonii wielokrotnie, od dziecka. Ktoś inny opowiada o byciu poza czasem i przestrzenią, ktoś inny o wcieleniu się w jaguara. O tym, że można zagubić się w tej podróży, nie wrócić już do swojego ciała.

Denerwuję sie mocno...Co przyjdzie z mojego wnętrza? Czy roślina zadziala? Ale nic, zdecydowalam sie, wiec raz kozie śmierć...wypijam gorzki napój z kubka i popijam wodą. Ludzie szybko wracaja do ogniska. Na niektorych napój wywiera natychmiastowy skutek, po kilku minutach odchodza od ogniska i rozlegaja sie odglosy wymiotów. Yage przeczyszcza cały organizm.

Ja nie czuję mdłości ani żadnych efektów, ale zaczynam czuć sie nieswojo i klaustrofobicznie wśrod tłumu. Idę do namotu i kładę sie spać. Pada ulewny deszcz. Czuję,  że mój umysł pracuje na innych obrotach, myśli się kotłuja...budzę sie jakiś czas później i slyszę śpiewy i bębny...wracam do ogniska...częsc osób siedzi w transie, Nataly siedzi z głową pochylona zupelnie nieobecna, nie wiem czy śpi czy czuwa. Niektórzy ożywieni rozmawiają. Nagle czuję, jak kręci mi sie w głowie, a rzeczywistość zaczyna sie rozmazywać, kiedy zamykam oczy, pod powiekami mkną z prędkością światła kolory i obrazy, dziwne rysunki i hieroglify... Czuję mdłosci, ale czuję też, że nie jestem w stanie zrobic kroku. Zbieram sie dobrą chwilę żeby pójść do łazienki, zataczam sie jak pijana. Dobiegam do toalety i zaczynam wymiotować. Po chwili czuje sie juz lepiej, świat przestaje wirować. Stoję przed domem i oddycham głęboko. Taita nawołuje do drugiej rundy i wiele osób idzie wypić yage znowu. Ja się na to nie decyduję, choć w moim przypadku yage nie „zaskoczyło” do końca. Wracam do namiotu i zasypiam. Budzi mnie światło dnia.  Po chwili slysze glos Nataly, mowi, że kończy sie ceremonia i można napić się oczyszczającego napoju. Wychodzę, deszcz juz nie pada, przy ognisku jest pusto. Czuje zmęczenie. Nataly milczy i patrzy sie w ogień.

Yage jest rośliną o silnym działaniu halucynogennym od setek lat używaną przez ludy andyjskie i amazońskie.  Zażywa się w czasie specjalnej ceremonii, pod opieką taity. Do ceremonii tej należy sie przygotować, zachować przez kilka dni post, wstrzymać się od picia alkoholu i stosunków seksualnych. Powinno sie też iść na ceremonię z określonym pytaniem, na które szuka się odpowiedzi. Działanie jest różne, czasem nie „zaskakuje”, czasem można przeżyć najbardziej nieprawdopodobną podróż, zobaczyć rzeczywistość w zupełnie inny sposób, wcielić się w coś innego, zrozumieć czym jest czas, przeżyć 50 lat w godzinę. Dla wielu osób udział w tej ceremonii rzeczywiście daje odpowiedzi na różne pytania, zmienia sposób patrzenia na rzeczywistość, lub po prostu oczyszcza i uspokaja.


 

jueves, 2 de enero de 2014

Nowy Rok

Nowy roku 2014 przywitales mnie najdziwniejszym pierwszym stycznia w moim zyciu, w ktorym moje uczucia zmienily sie od porannego zachwytu i euforii do wieczornej goryczy i smutku, by potem noca znow blysnac nadzieja i wywolac usmiech na mojej twarzy.W Ameryce Lacinskiej zawodza wszelkie schematy...Kiedy juz myslisz, ze rozgryzles mniej wiecej reguly gry, zawsze dzieje sie cos co z ciebie kpi. Nigdzie indziej w moim zyciu sytuacje nie zmienaly sie tak szybko i radykalnie, nigdy w odstepie tak krotkiego czasu nie spotykalam sie z takimi przejawami zla i takimi przejawami dobra. Jest tu wiele ludzi zlych, ludzi wyrachowanych lub bezmyslnych  i czasem ktos potraktuje cie tak, ze myslisz ze masz juz dosc...ale chwile pozniej, jakby zeslany przez sily dobra niespodziewanie zjawia sie ktos inny, i jak aniol stroz wyciaga do ciebie reke, ofiarowuje ci wszystko bezintresownie, mowi cos, co dotyka gleboko twoje serce... Nigdzie indziej tak jak tutaj nie poczulam tego, ze w kryzysowych sytacjach, kiedy spadasz, zawsze ktos cie chwyci, zawsze ktos pomoze przejsc na drugi brzeg.
A w  koncu zawsze widzisz, ze nie masz prawa sie skarzyc, kiedy otaczaja cie ludzie, ktorzy w swoim zyciu w slumsach, na ulicy, kopani przez los znajduja nadal powod do usmiechu i otwieraja swoje serce.

Ale przeciez zyjesz? Zyjesz? zapytal mnie uliczny magik, kiedy zobaczyl wczoraj lzy w moich oczach.
Ma racje, przeciez zyje. I dzieki temu moge zobaczyc, jak uliczny magik w mojej wlasnej dloni pomnaza kulki z gabki i wszyscy lacznie ze mna wydaja pelne podziwu  i niedowierzania aaaaaaaaaaaaaa. I usmiecham sie znowu.

Bo swiat jest pelen magii. A Ameryka Poludniowa bardziej niz wszystko inne.