martes, 7 de febrero de 2017

Mercado Central w Santa Marta- śniadanko



Początek naszego karaibskiego weekendu z Dianą, która przyjechała ze swojego miasta w stanie Santander, żeby spędzić ze mną dwa dni. Wyraz kolumbijskiego hartu ducha i ciała- jechała 10 godzin z piątku na sobotę, a z niedzieli na poniedziałek wracała.
Przed złapaniem autobusu do Palomino idziemy na targ zjeść śniadanie, bo Diana mówi, ze jest Kolumbijką i bez solidnego śniadania ani rusz. Śniadania na tagu są bardzo solidne- widzimy przy plastikowych stolikach ludzi jedzących kopiaste porcje ryżu, smażonej ryby i mięsa. Diana ma ochotę na caldo de papa- rodzaj rosołu z ziemniakami. Niestety nie ma i pani proponuje jej caldo de huesos, zupę na kościach,w której jest też podstawowy kolumbijski zestaw- ziemniaki, juka, kukurydza i kolendra. Porcja jest powalająca. Chyba rozumiem skąd Kolumbijczycy mają tyle energii.

Mi pozostają los huevos pericos czyli jajecznica z pomidorami i cebulą oraz patacony- spłaszczone i smażone banany (platanos czyli ta duza odmiana bananów, które smaży się, kiedy nie są dojrzałe). Jak to zwykle w Kolumbii nie pożałowano tłuszczu.


/

No hay comentarios:

Publicar un comentario