Pierwszy raz widzę je w japońskiej restauracji wegańskiej,do której zaprasza mnie Emi, znajomy kształt i podpis "Pierogui", portugalska modfikacja swojskiego słowa.
Jak to? O co chodzi? pytam a Emi wyjaśnia, że to znane danie i że wszystko przez polskich imigrantów. Niewiele jest miejsc na ziemi gdzie polskie danie weszłoby na stałe do kanonu dań i już najmniej spodziewałabym się go w Brazylii.
Pierogi z japońskiej restauracji są co prawda już mocno zmienione i mają w środku jaskrawopomarańczowe dyniowe nadzienie, ale pierogi to pierogi.
Dziś pojedziemy do polskiego parku, mówi Emi. Pożyczę Ci rower.
Jedziemy jakieś 15 minut i dojeżdżamy do bramy z napisem Parque Joao Paulo II, Park Jana Pawła Drugiego. Tablica mówi nam, że został zbudowany w 1980 roku, kiedy papież odwiedził Kurytybę, inna tablica mówi, że również Lech Wałęsa odwiedził Kurytybę. No proszę.
Polski park to właściwie skansen, do którego zwieziono chaty polskich imigrantów z regionu Parany. Drewniane chatynki, kaplica, wystrój jak z dziewiętnastowiecznej wsi, jakieś kołyski, kołowrotki, nawet portrety królów Polski. Trawniki żółte od mleczy. Między chatkami ławki i grupki Brazylijczyków pstrykających zdjęcia.
I jeszcze jeden akcent polski: najsłynniejszy poeta Kurytyby nazywał się Paulo Leminski i miał też polskie korzenie- jego ojciec był Polakiem, matka Afro-Brazylijką. Znajomy powiedział mi, że kilka lat temu poezje Leminskiego nagle stały się bestselerem, były trzecią najlepiej sprzedającą się książką w Brazylii, co jest szokujące zważywszy na to, że poezja nigdy tak dobrze się nie sprzedaje, w żadnym kraju, a na pewno nie w Brazylii, jak kwaśno stwierdził mój znajomy filozof z Rio de Janeiro. Więc brawo Leminski. Leminski jak każe polska tradycja bardzo dużo pił i to też było powodem jego śmierci.
Plakat z Leminskim.
No hay comentarios:
Publicar un comentario