jueves, 20 de febrero de 2014

Spacerkiem po la Soledad

Dzis będzie spacerkiem po dzielnicy- La Soledad. 

Piszę te słowa z mojego ulubionego ostatnio zakątka z tym bardzo angielskim kościółkiem po jednej stronie i gmachem szkoły podstawowej po drugiej. Co prawda za każdym razem kiedy tu przychodzę w kościele odbywa sie pogrzeb, ale jakoś nie nastraja mnie to smutno ani refleksyjnie. Może równoważy to hucząca i trzęsąca się w posadach szkoła podstawowa. Wszystko jest tu w bardzo angielskim stylu. Różnią się tylko ludzie poruszający się pomiędzy tymi budynkami, drobni, ciemnowłosi, zupełnie nie anglosascy. To jakby Anglie zaludnić nagle latynosami, włożyć ich w te ich ładne domki, w te ich schludne wioski. Trzeba by tylko dodać wózki z kawą i słodyczami na każdym rogu i zwiększyć wolumen, dodac ożwione rozmowy, wybuchy śmiechu, muzyka, gdzieniegdzie żebraka leżacego na ulicy. Ach i oświetlić wszystko ostrym andyjskim słońcem.
Dzwonek. Szkoła drży w posadach.
Ciekawe jakby tak włożyc ludzi z jednej kultury w zpełnie inny kontekst architektoniczny, np Polaków w japońskie minimalistyczne domy. Albo wybudować hiszpańskie haciendy w Rosji, na Syberii.

Oto widok z kafejki, rowniez na podejrzliwie spoglądającą panią.



To miejsce jest jak wyspa w morzu chaosu. Bogota traci nawet już tę cząstkę piekna, klasyczne budynki są bezlitośnie zastepowane brzydkimi nowoczesymi konstrukcjami. Przedwczoraj znajomy pisarz zabrał mnie na tour i z nutką nostalgii pokazał mi miejsce, gdzie sie wychował, właśnie w takim angielskim domu.  Jego ulica jako jedna  zniewielu nie zmieniła sie wiele, przed domami wyrosły metalowe kraty, sztachety i spowiły je, miast dzikiego wina druty kolczaste. 




W Kolumbii do szkoły chodzi się w mundurku.



Jesze 50 lat temu Bogota liczyła około 1,5 miliona mieszkańców. Obecnie, samo miasto bez przyległości to 8 milionów! A wiec w ciągu 50 lat Bogota zwiększyła swoją populację 7-krotnie! Aby to zobrazować, można sobie wyobrazić Wrocław w roku 2060 z 7 milionami mieszkańców. Ten ogromny boom demograficzny musiał zmienić diametralnie onblicze miasta i jak łatwo się domyślić nie na lepsze. Zaludnianie miało charakter nieuporządkowany, nie łączył się z żadnym planem urbanistycznym.

Zielen w Bogocie to luksus mozliwy tylko nielicznych dzielnicach



Przyjeżdżający do miasta były to w większości ofiary wojny domowej, wysiedleni ze swoich wiosek przez guerille lub paramilitares. Zaludnianie miało więc chatakter invasion, wysiedlona rodzina przybywała do Bogoty, zajmowała ziemię i z dostępnych materiałów kleciła domostwo. Zatem ogromna część tego miasta to takie klecenie, bez ładu i składu, nie wspominając o jakiejkolwiek estetyce. Do tego dochodzi jeszcze wszechobecny drobny handel, który szpeci i tak nie najpiękniejsze ulice.

A oto Macumba, przedziwny sklep muzeum, ktorego trzy piętra szczelnie wypełniaja tysiace artefaktow. Maski, figurki, filizanki, bizuteria, wachlaze z całego świata, naczynia zajmuja wszystkie pomieszczenia, schody, kuchnię a nawet lazienkę. Wsrod tych rzeczy żyje Jaime, wlasciciel tego kramu ze swoja małą, siwowlosa żoną. Gdy ladnie sie go poprosi oprowadzi po swoim królestwie i opowie to i owo. Jaime siedzi calymi dniami na krzeselku przed Macumba i niemal zawsze ktoś z nim gawędzi, czasem cala grupą osob. 


A to nasz grupa znajomych Jaimego. Co jakiś czas spotkamy się żeby tańczyć przed Macumbą.  Jaime to ten pan w środku, siedzący w w drzwiach.

No hay comentarios:

Publicar un comentario