Wieczorem kretą górską szosą zbliżamy sie do finki, oświetlajac drogę kilku
wędrujacym pieszo osobom. Wita nas taita, o szerokim uśmiechu. Na wzgorzu jest
dom, na dole pod zadaszeniem pali sie ognisko, przy nim zebrało sie juz kilka
osob...Niektórzy wygladaja na stalych bywalców, witają sie wylewnie z taitą. Rozbijamy
nasz namiot z Nataly i siadamy przy ognisku. Wiekszość ludzi milczy w
skupieniu, czekają na to co sie wydarzy. Są nawet rodziny z dziećmi. Siedzimy długo, bo dochodzą wciaz
nowe osoby, niektórzy dojeżdżają nawet z odleglego Medellin.
W końcu przed jedenastą w nocy rozpoczyna sie ceremonia. Najpierw przemawia
taita, mówi o dobroczynnym dzialaniu yage i o dbaniu do planetę, pachamamę.
Potem zaprasza do do picia, najpierw meżczyzn, potem kobiety, jak każe tradycja.
W kolejce jedna z dziewczyn dzieli swoimi wrażeniami, mówi o tym jak zawsze
dręczyły ja wiedźmy, i kiedyś w jednym z widzeń również do niej przyszly.
Dziewczyna jest z Putumajo, w Amazonii, gdzie wiedźmy najwyraźniej są naturalną
częścią rzeczywistości. Brala udzial w ceremonii wielokrotnie, od dziecka. Ktoś
inny opowiada o byciu poza czasem i przestrzenią, ktoś inny o wcieleniu się w
jaguara. O tym, że można zagubić się w tej podróży, nie wrócić już do swojego
ciała.
Denerwuję sie mocno...Co przyjdzie z mojego wnętrza? Czy roślina zadziala?
Ale nic, zdecydowalam sie, wiec raz kozie śmierć...wypijam gorzki napój z kubka
i popijam wodą. Ludzie szybko wracaja do ogniska. Na niektorych napój wywiera
natychmiastowy skutek, po kilku minutach odchodza od ogniska i rozlegaja sie odglosy
wymiotów. Yage przeczyszcza cały organizm.
Ja nie czuję mdłości ani żadnych efektów, ale zaczynam czuć sie nieswojo i klaustrofobicznie
wśrod tłumu. Idę do namotu i kładę sie spać. Pada ulewny deszcz. Czuję, że mój umysł pracuje na innych obrotach,
myśli się kotłuja...budzę sie jakiś czas później i slyszę śpiewy i
bębny...wracam do ogniska...częsc osób siedzi w transie, Nataly siedzi z głową
pochylona zupelnie nieobecna, nie wiem czy śpi czy czuwa. Niektórzy ożywieni
rozmawiają. Nagle czuję, jak kręci mi sie w głowie, a rzeczywistość zaczyna sie
rozmazywać, kiedy zamykam oczy, pod powiekami mkną z prędkością światła kolory
i obrazy, dziwne rysunki i hieroglify... Czuję mdłosci, ale czuję też, że nie
jestem w stanie zrobic kroku. Zbieram sie dobrą chwilę żeby pójść do łazienki,
zataczam sie jak pijana. Dobiegam do toalety i zaczynam wymiotować. Po chwili
czuje sie juz lepiej, świat przestaje wirować. Stoję przed domem i oddycham
głęboko. Taita nawołuje do drugiej rundy i wiele osób idzie wypić yage znowu.
Ja się na to nie decyduję, choć w moim przypadku yage nie „zaskoczyło” do końca.
Wracam do namiotu i zasypiam. Budzi mnie światło dnia. Po chwili slysze glos Nataly, mowi, że kończy
sie ceremonia i można napić się oczyszczającego napoju. Wychodzę, deszcz juz nie
pada, przy ognisku jest pusto. Czuje zmęczenie. Nataly milczy i patrzy sie w
ogień.
Yage jest rośliną o silnym działaniu halucynogennym od setek lat używaną
przez ludy andyjskie i amazońskie. Zażywa
się w czasie specjalnej ceremonii, pod opieką taity. Do ceremonii tej należy
sie przygotować, zachować przez kilka dni post, wstrzymać się od picia alkoholu
i stosunków seksualnych. Powinno sie też iść na ceremonię z określonym pytaniem,
na które szuka się odpowiedzi. Działanie jest różne, czasem nie „zaskakuje”,
czasem można przeżyć najbardziej nieprawdopodobną podróż, zobaczyć rzeczywistość
w zupełnie inny sposób, wcielić się w coś innego, zrozumieć czym jest czas,
przeżyć 50 lat w godzinę. Dla wielu osób udział w tej ceremonii rzeczywiście daje
odpowiedzi na różne pytania, zmienia sposób patrzenia na rzeczywistość, lub po
prostu oczyszcza i uspokaja.